Opowieść o brukarzach, którzy wykonali bramę…

( Z dwiema puentami)

 

Pamiętacie taki czeski animowany serial „Sąsiedzi”?. Dwóch roztropnych facetów zmaga się z oporem materii realizując z mozołem i niekiedy w bólach jakąś remontową czynność domową. O sąsiadach mi się przypomniało, gdy fotografowałem bramę, napęd i słuchałem opowieści, której morał….

Zresztą zacznijmy od początku….

Solidna firma, budynek, podjazd wymagający bruku. Spolegliwy szef nieco się naszukał zanim trafił na ekipę brukarską. Brukarze podjazd wykonali koncertowo. Zgadało się, że fundusze są jeszcze na bramę zamykaną automatycznie. Brukarze wzięli zlecenie.

Na zdjęciu 1 widzicie stan ogólny:

 

Może niezbyt widać, ale brama ma cztery metry długości i dwa metry wysokości. Brukarze kupili najtańsze profile, jakie udało się trafić ( 30x50mm. Ścianka: 2 milimetry. Uwaga,to nie jest błąd drukarski. Oni naprawdę taki kupili!!!!)I wyspawali ramkę (sądząc po spawach -gdzieś w krzakach).

Przywieźli „wiuchate” arcydzieło i już po drugiej próbie montażowej doszli własnym rozumem, że słupek 30x50 o ściankach 2 milimetry (powtarzam,to nie jest błąd drukarski) zbytnio ulega przyciąganiu ziemskiemu i to we wszystkich kierunkach. Nadal podchodząc do problemu oszczędnościowo dokupili IDENTYCZNY kawałek słupka zespawali je razem. „Przybili piątkę”, gdy zauważyli,że podwójny słupek nie „giba się” już za bardzo na boki. Dospawali zawiasy, zawiesili ramkę bramy i dopóty tłumaczyli, że prawdziwi bramiarze to” banda złodziei, naciągających inwestorów na zbytnie koszty” – dopóki nie przykręcili szczebli ( a wybrali solidne,że wzmocnić konstrukcję ramy). Człowiek, bowiem to istota myśląca. Bramiarze też… Z tym,że oni akurat myśleli,że skoro brama nie poleci na boki,bo tam już wzmocnili – nie poleci do przodu, no, bo…nie wpadnie na ten pomysł…. Już podczas wydobywania się spod bramy, która wszak nie wgniotła naszych brukarzy zbytnio w ich własny bruk, ( bo była lekka) mieli gotowe rozwiązanie. Przyspawali kolejny profil pod kątem. Za tę podpórkę brukarze domagają się Nobla,bo udowodnili, że wystarczy podeprzeć słupek bramy z jednej strony a brama nie upada ani na tę stronę ze słupkiem ani na przeciwną, czyli na tę gdzie nie ma podpórki. Co prawda. Myśleli żeby podspawać podpórkę z drugiej strony, ale ponieważ każdy się bał tam wejść- odpuścili i – okazało się słusznie.

Po wykonaniu bramy brukarze udali się w miasto w celu zdobycia automatu. Oczywiście do marketu budowlanego, bo jak wiadomo wszystkim fachowcom od brukowania - producenci napędów to druga po bramiarzach branża oszustów, którzy naciągają inwestorów na firmową automatykę, podczas gdy można kupić siłowniki znacznie taniej. W markecie sympatyczny sprzedawca potwierdził podejrzenia brukarskie i wskazał na imponujący zestaw za kilkaset złotych, który będzie pasował pod warunkiem,ze brama będzie lekka. Brukarze przysięgli, że ich brama jest lekka. Przykręcili napęd. Uruchomili pilota. Pilot działał, co sprawdzili rozbierając pilota. W zasadzie na tym powinni byli zakończyć pracę, ale zaniepokoiło ich, że mimo działającego pilota brama się nie otwiera. Znaczy otwierała się, ale jak pchali ręcznie. Łaska boska,że nie rozbierali siłownika, (bo by im w markecie nie uwzględnili gwarancji) tylko pojechali z całym zdemontowanym kompletem,żeby wszcząć postępowanie wyjaśniające. Nie musieli, gdyż sympatyczny sprzedawca był, pamiętał i od razu im pomógł sugerując wybór mocniejszego siłownika. No to podmienili na mocniejszy i on….. Otworzył bramę!!! A kosztował prawie tyle samo, co ten słabszy!!!

Brukarze pobrali wynagrodzenie, pokazali inwestorowi gdzie się naciska w pilocie, żeby otworzyć i byliby odjechali, ale…. Wiatr im bramę zamknął. I to w czasie otwierania.

Zgromadzeni przy bramie zauważyli również,że brama po zamknięciu siłownikiem również sama otwiera się, mimo,że pilota schowano na drugim piętrze w szafie pancernej (żeby naukowo i bezdyskusyjnie obalić hipotezę, iż to właśnie pilot dostał szajby …)

Rzecz jasna gdyby wiatr zawiał w tę stronę, w którą się zamykało- to by się zamykało i to szybciej, ale inwestor był jakiś taki upierdliwy, czy co. Czepiał się tego wiatru,że źle wieje… W końcu, co brukarz może poradzić na wiatry? Krótko mówiąc nasi brukarze z bólem zwrócili ten najmocniejszy napęd do marketu. W markecie przyjęli i zwrócili pieniądze ( albo tak brukarze mówią, bo w komplecie były dwa siłowniki a inwestor dostał jeden, więc ten drugi może się, komu przydał…). Nie ważne. Ważne, że przez ten cholerny wiatr brukarze postanowili „odpalić, z maksa” i przeczesali Internet w celu wyszukania takiego mocnego siłownika, który otworzy „na bank” i – co ważne- po pierwszym zamontowaniu gdyż budżet na bramę z automatem zaczął wykazywać „tendencje ujemne” – jak to mówią w Sejmie-, ale w przeciwieństwie do posłów – brukarzy to niepokoiło…

W taki oto sposób pod arcydzieło sztuki filigranowej podjechała ekipa monterska Touska z hydraulicznym Swingiem. Ekipie opadły ręce. Próba tłumaczenia, że pomijając już wszystko inne taka wielka brama musi mieć rygiel, byłaby się zakończyła jedynie ogólną wymianą serdeczności gdyby nie ….Inwestor. Ów spolegliwy szef firmy mimo informacji,że siłownik teoretycznie może ukręcić słupeczek brukarski, oraz po cierpliwym wysłuchaniu fachowego już opisu, – jaką bramę ma – podjął decyzję.

W taki oto sposób działa w Krakowie brama automatyczna, której właściciel po zaakceptowaniu wszystkich punktów gwarancyjnych wie, że jeśli brama się nie zamknie lub otworzy najpierw przyjedzie automatyk, który sprawdzi, co z siłownikiem a potem, bramiarz, który będzie poprawiał bramę…

Tak rozpoczął się słynny krakowski zakład brukarzy z automatykami i pewnie już dawno pękłaby ta butelka koniaku gdyby nie pech absolutny. Od miesiąca w Krakowie nie wieje…

A jak wieje to złośliwie - zbyt słabo i siłownik Touska spokojnie pcha latawiec brukarski zaś rygiel pilnuje domknięcia. Najgorsze, zdaniem automatyków jest to,że dwumilimetrowe ścianki słupków zamiast spokojnie odpuścić i zwisnąć w bezładzie trzymają się desek i – ponieważ brukarze dali roczną gwarancję – może być tak,że się wywiną…. Kibice bramiarskiego pojedynku liczą na rundę zimową…

Puenty będą dwie:

 

Literacka (dla filozofów) oraz łopatologiczna.

Zanim wielki uczony Isaac Newton wyjaśnił prawo powszechnego ciążenia inny naukowiec leżał pod jabłonią w sadzie. Ów naukowiec dostał w głowę spadającym jabłkiem i cios ów wywołał następującą pracę mózgu. Skoro jabłko uderzyło mnie z jakąś określona siłą sprawdzić by należało czy z taką samą siłą moja głowa zareaguje na jabłko. Nasz eksperymentator położył jabłko pod jabłonią – następnie wszedł na drzewo ułożył się głową w dół i…..Szkoda, bo był to świetnie zapowiadający się naukowiec i mógł wiele jeszcze rzeczy wymyślić….

A teraz łopatologicznie:

 

Gdyby brukarze kładli bruk, bramiarze robili bramy, automatycy zaś te bramy mechanizowali a do tego gdyby inwestorzy posiedli zdolność pozazmysłowego odróżniania Newtonów od innych eksperymentatorów nie było by powodu,żeby się koniaku napić…

(tekst w wersji okrojonej został opublikowany w prasie branżowej)